
Narodziny bez przemocy / Frederick Leboyer
Ta krótka książeczka bardzo oddziałuje na wyobraźnię. Nade wszystko pozwala wczuć się w położenie rodzącego się dziecka. Noworodka – OSOBY. Ukazuje rozdzierające wezwania, wysyłane przez dzieci, torturę narodzin, przyjście na świat pełne grozy przez strach. Leboyer pisze: „Noworodek czuje. Wszystko, totalnie i bez żadnego filtru, bez dokonywania wyboru, bez rozróżniania.” A następnie we wstrząsający sposób przedstawia tragiczną odyseję narodzin we współczesnym położnictwie. Po plecach przechodzą ciarki. Pewnie wszyscy tego doświadczyliśmy, uchrońmy więc chociaż nasze dzieci. Autor nawołuje, by płakać nad zaślepieniem, a potem, by oczy otworzyć, by zaślepienie ustąpiło.
I podaje jak: przemawiać do noworodka lekkimi, uważnymi, kochającymi dłońmi, zmysł za zmysłem, zgasić światło, milczeć lub mówić mało, głosem prawie niesłyszalnym, nauczyć się wielkiej powolności, bliskiej znieruchomieniu, być tutaj, kontemplować dziecko takim, jakie jest, okazać pełne pasji skupienie. I wreszcie praktycznie: nie przecinać pępowiny, bo od tego zależy poczucie „smaku życia, jaki pozostanie dziecku”, nade wszystko nie dotykać głowy, położyć na brzuchu mamy – niby w gnieździe. Metod wymienia znacznie więcej.
Podsumowując zacytuję:
„Nauczcie się szanować
tę chwilę narodzin.
Jest to moment delikatny, subtelne przejście,
nieuchwytne tak samo jak przebudzenie
rankiem.
Jesteśmy między dwoma światami,
na progu. (…)
Pozwól małej istocie
wejść po swojemu,
swoim tempem, w swoim rytmie.
Daj mu tyle czasu, ile zechce. (…)
Dziecko przybywa,
daj mu spokój: ONO WIE.”
Wszystko podane w niezwykle piękny, raz subtelny, raz dosadny, ale jednak wciąż niesamowicie poetycki sposób, podszyty filozoficzną nutką egzystencjalizmu. Ta książeczka to prawdziwa wisienka na torcie! Nie można jej pominąć w przygotowaniu do porodu..